Znowu te Waklerie! Ale opowiem wszystko od początku. Rano jak zwykle patrolowałem teren. W oddali ujrzałem ogień.
,,To na pewno nie Katrin... Ona ćwiczy w lesie i nie podpala polany!" -Pomyślałem i natychmiast pobiegłem na miejsce zdarzenia. Tak to były Waklerie. Było ich 20. Myślałem że nie poradzę sobie sam... Lecz po paru ciosach zostało tylko 8. Myślałem, że szybko się ich pozbęde... Lecz one się zduplikowały! Było 16. Zaśmiały się złowieszczo. Lecz wiedziałem że duplikat nie jest zmaterializowany... Waklerie miały zbyt słabą moc na to. Więc znowu paroma ciosami pokonałem dupliki i też niektóre prawdziwe. Zostało ich tylko 5, lecz ja byłem wykończony! Z pod ziemi wyłonił się Czandro. Po co on tu!? Uśmiechnął sie jak zwykle i powiedział:
C: -Czy ty nie możesz po prostu oddać nam tych terenów? *powiedział ironicznie*
D: -Niby po co? Już i tak mną rządzisz na swój sposób! *warknąłem*
C: -Nie denerwuj się... Po prostu muszę też gdzieś mieszkać... *Waklerie się uśmiechnęły tak jak Czandro*
D: *dalej warczałem* -Nigdy... Nigdy! Odejdź stąd!
C: -Dobrze ale pamiętaj... Ostrzegałem... *razem z Wakleriami zniknął. Ogień też zgasł*
Zostałem jeszcze chwilę upewnić się czy nie wrócą. Nie wrócili więc odszedłem do lasu. W lesie spotkałem trenującą Katrin.
D: -Cześć...
K: -Hej...
D: -Mam ważne pytanie...
K: -Zamieniam się w słuch... *przestała trenować*
D: -Czy możesz porozstawiać wojowników na granicach na patrol? Tak kiedy mnie nie ma? Dzisiaj Waklerie i Czandro... A ja się nie rozdwoje...
(Kat dokończ)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz